wtorek, 27 sierpnia 2013

Finlandia - cz.ostatnia

W dniu imprezy pogoda się popsuła. Z obawą patrzyliśmy w niebo by to nie przyniosło czegoś w kształcie deszczu. Byliśmy przygotowani na każdą ewentualność ale.... zawsze lepiej się pracuje, gdy nie pada. Ostatnie przygotowania, ostatnie szlify i.... Impreza rozpoczęta. Kilkutysięczny tłum przechadzał się po padoku z samochodami, oglądał pokazy jazdy samochodów czy akrobatyczne wyczyny motocyklistów i samolotu RedBull. Wszystko bardzo szybko minęło, tak szybko że nikt się praktycznie nie spodziewał. Godz 17 i ... po imprezie.Wspomnienia tego dnia przywołują na pierwszy plan moment gdy wyjechały wszystkie super-samochody na tor i robiły rundę honorową . Ryk silników był bajeczny. V6, V8, V12 jadąc jeden za drugim grały niepowtarzalną muzykę, która porusza każdego fana motoryzacji.
 
 
 

Gdy emocje opadły, widzowie powoli opuszczali lotnisko, wszystkie ekipy zabrały się do demontażu urządzeń, okablowania itd. Wiele kolejnych godzin już przy zachodzącym słońcu, które pojawiło się gdzieś pod koniec imprezy. Towarzyszyło nam ono do samego końca.
Wracając z lotniska zmęczeni, ale zadowoleni z tego co za nami zatrzymaliśmy się w sklepie. Każdy z nas chciał jakoś uświęcić ten dzień, zakupić niskoprocentowy alkohol zwany piwem i.... okazało się że na czas imprezy w całych Helsinkach wprowadzono prohibicje. Pierwszy raz w życiu nasze działania sprawiły, że perturbacje tych czynów odczuwalne były w całej stolicy kraju. Można powiedzieć, że to były działania niepożądane.  Jednak kilku młodych ludzi sprawiło, że całe miasto o ich działaniu usłyszało. Jest to swego rodzaju pokaz jak wiele może sprawić niewielu.
 

Opisywałem lotnisko, przygotowania do imprezy, samą imprezę streściłem świadomie, jednak nie wspomniałem nic na temat miasta Helsinki. To niech będzie taka wisienka na torcie. W wolnych chwilach, tylko gdy mieliśmy więcej czasu zwiedzaliśmy stolice Finlandii.
Helsinki to miasto, którego ważniejsze miejsca spokojnie można przejść używając własnych nóg. Centralny deptak prowadzący do portu, katedra czy sobór Uspienski. Przeszliśmy przez ulice handlowe, zobaczyliśmy ekskluzywne biurowce w centrum miasta. Odwiedziliśmy największy w europie dom handlowy - jest naprawdę ogromny. Klimat typowo skandynawski, daje się odczuć że te wszystkie miejsca jakie widzimy nie są przyzwyczajone do tego że świeci słońce, że nie leży na nich śnieg. Ludzie delektowali się tym że przyszło lato, przesiadywali w ogródkach, popijali kawę, tłumnie przemierzali ulice. Jednak miejsca mówiły coś innego, jakby chciały nam przekazać, że to jedynie chwila takiej dobroci, jedynie chwila raju, już za chwilę skończy się to eldorado i zacznie sroga zima. Nawet wykute w skale parkingi podziemne, ponoć są tam połączone ze sobą tak by w zimie nie trzeba było odśnieżać centrum a samochody mogły się po nim bez problemów poruszać pod ziemią. Słońce, które towarzyszyło nam cały czas podczas zwiedzania miasta, samym wyglądem przypominało, że nawet ono jest tu obce. Delikatnie zniekształcone atakowało swoimi promieniami nadając nieprawdopodobne kontrasty. Siła światła była tak wielka, że aparat na niskich ISO przy przysłonie f.8 wykonywał zdjęcia poprawnie naświetlone przy czasach nawet do 1/8000s. Nowe doświadczenie z takimi warunkami. nigdzie w europie nie spotkałem tak ostrego światła a co za tym idzie tak głębokich cieni.

Po zwiedzeniu miasta, wsiedliśmy na mały stateczek i popłynęliśmy na połączone wysepki Soumenlinna. Jest to była twierdza wojsk Fińskich, później Rosyjskich. Historia pokazała jak to miejsce przechodziło z rąk do rąk różnych narodów. Wszystko to odcisnęło niezatarte piętno tego miejsca. Dawna, odrestaurowana zabudowa, parkowe alejki owijające miejsca skoszarowania niegdyś żołnierzy. Kościół biało połyskujący na wzniesieniu i wały obronne. Połączenie ze sobą miejsc świętych i głęboko zmilitaryzowanych nasuwa jedynie jedno określenie - co boskie oddajcie Bogu a co cesarskie Cezarowi.
 
 
 
 
 
Widok z wałów obronnych był obłędny. Dziesiątki wysepek zaplątanych w Bałtyckie morze, słońce swoimi mistycznymi promieniami oplatało całą krainę. Tak jest to kraina Królowej Lodu, to ona jest Panią tego terenu, to ona tu rządzi. Czy trafiliśmy na jej sen, czy może ktoś skruszył lód z jej serca - nie wiem. Jedno co mogę napisać to to, że przeżyliśmy wspaniałą przygodę, odwiedziliśmy wspaniałe miejsca, a Królowa Lodu nam na to pozwoliła.
Gdy wjechaliśmy na prom ogarnął nas smutek że tak szybko opuszczamy ten kraj. Spotkaliśmy życzliwych ludzi, wspaniałe krajobrazy, uczestniczyliśmy we wspaniałej imprezie której byliśmy współtwórcami. Tu chciałbym podziękować Grzegorzowi i Dariuszowi za to, że mogłem w tym wydarzeniu uczestniczyć i za to że zostało ono zorganizowane.
Prom powoli odpływał, Helsinki oparte na tle zachodzącego słońca żegnały nas swoim urokiem. Rozpoczęliśmy długi powrót do Krakowa. Małe zakupy na promie, ostatnie chwile odpoczynku przed trasą.
W Talinie byliśmy po 23. Wsiedliśmy tam do samochodów i po zatankowaniu ruszyliśmy w drogę powrotna.

1 komentarz: